- Paliliśmy, piliśmy i robiliśmy to, czego nie powinni robić wyczynowi sportowcy. Tyle tylko, że w tym wszystkim był umiar, bo rano trzeba było wstać na trening i zap... na maksa. Żaden z nas się nie wykoleił. Wszystko do czego doszedłem w piłce, było efektem ciężkiej pracy. Poza tym żyłem tylko piłką, co nie jest charakterystyczne dla obecnego pokolenia piłkarzy. Nie żelowałem włosów, nie wpinałem kolczyków w uszy, nie regulowałem brwi, jak czynią to dzisiejsi piłkarze, którzy później na boisku z troski o swoje wymodelowane ciała i fryzury boją się podjąć zdecydowanej walki o piłkę.
- Potrafiliśmy balangować, ale potrafiliśmy też wyjść na boisko i zasuwać do ostatniej kropli potu. Nigdy nie kalkulowaliśmy. Po prostu łapaliśmy przeciwnika i jechaliśmy ile się dało. Stąd nasze częste wysokie zwycięstwa. Dobry piłkarz to człowiek, który musi mieć charakter, taki szyty z grubej skóry. My mieliśmy zasady, dla Legii gotowi byliśmy poświęcić wszystko. Jak patrzę dziś na tych wzorowo prowadzących się ligowych piłkarzy, widzę... zgraję rozkapryszonych gwiazd, pociesznych, odpicowanych cudaków - żele, lakiery czy solaria - to myślę: daj wam Boże osiągnąć w futbolu tyle, ile my osiągnęliśmy... chodząc do baru. Pamiętajmy o tym, że to właśnie ta „rozhulana" Legia, jest pierwszą i jedyną w historii polskiej piłki drużyną, która awansowała do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Potrafiliśmy wejść na szczyt i co jest trudniejsze, przez lata się na nim utrzymywać.
|