Akademiczki oddaliły się od walki o medale mistrzostw Polski
Niezwykły przebieg miało widowisko, które śledziła duża rzesza kibiców zgromadzonych w hali przy ul. Śniadeckich 4 w Koszalinie. Po meczu na twarzach miejscowych zagościł jednak smutek. Do dogrywki zabrakło dosłownie kilku sekund. Dobre zawody rozegrały Aleksandra Kobyłecka na rozegraniu oraz Beata Kowalczyk w bramce. Okazało się to jednak zbyt mało na drużynę Antoniego Pareckiego, które rundę zasadniczą zakończyły na szóstej lokacie.
Gospodynie rozpoczęły swój pierwszy mecz naprawdę źle. Dość powiedzieć, że po pierwszych dwunastu minutach na ich koncie znalazły się zaledwie dwie bramki a aż sześć miał Start. Zawodziła skuteczność w ataku pozycyjnym. Reagować próbował Edward Jankowski, ale wiele nie mógł zrobić. Po kwadransie od wznowienia było jeszcze gorze. Wynik 3:8 nie mógł budzić optymizmu. Elblążankom wychodziły podania, które skutecznie na gole zamieniały rozgrywające, skrzydłowe oraz obrotowa.
Miejscowi kibice mogli czuć pewnie zniecierpliwienie widząc postawę swoich ulubienic. Na poprawę gry w ich wykonaniu musieli jednak poczekać wyjątkowo długo. Sytuację ułatwiło upomnienie dla Edyty Szymańskiej. Kiedy zaś rzut karny na bramkę zamieniła Aleksandra Kobyłecka, natychmiast o czas na żądanie poprosił Antoni Parecki. Ten jednak zupełnie nie poprawił sytuacji. Obie siódemki wpadły w niemoc rzutową, którą rozwiązała Joanna Chmiel. W bramce zaczęła dawać o sobie znać Beata Kowalczyk. Efekt: remis po 12 do przerwy. Gra z końcówki pierwszej połowy przeniosła się na drugie 30 minut. Trzeba jednak zaznaczyć, że pogoń za rywalem musiały urządzać sobie biało-zielone. Inicjatywa należała bowiem do EKS-u. Dobrze prezentowała się Sylwia Lisewska, która przed sezonem przeniosła się właśnie z Koszalina do Startu. Niemniej jednak, dość często musi leczyć kontuzje, co znacząco utrudnia pracę szkoleniowcowi szóstej ekipy Superligi Kobiet. Do 48. minuty wszystko było jasne. Na tablicy najczęściej widniał remis. Spokojne wydawali się być gospodynie, które znane są, że końcówki potrafią przełamywać na swoją stronę. Jak się jednak okazało, nie tym razem... W 55. minucie było już 20:23. Swoje doświadczenie na bramkę zamieniła Kinga Grzyb i wydawało się, że Start odniesie zwycięstwo. Tak by pewnie było, gdyby nie upomnienie dla Moniki Aleksandrowicz. Znakomicie wykorzystał to AZS i za sprawą Chmiel znowu zrobiło się po remisowo po 23. Czas dla Pareckiego na 30 sekund przed końcem miał ustawić akcję dającą zwycięstwo. Pomyliła się jednak Lisewska, w kontrze nie dała rady również Sylwia Matuszczyk. Dogrywka wisiała w powietrzu. Tymczasem na parę sekund przed końcem cios zadał EKS i ostatecznie wywiózł z trudnego terenu cenne zwycięstwo.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|