Wielkie emocje w Nowym Sączu
Prawdziwego dreszczowca obejrzeli kibicie w spotkaniu pomiędzy Olimpią Nowy Sącz, a Energą AZS Koszalin. Szczególnie ostatnie minuty były bardzo emocjonujące, bowiem do ostatniej sekundy spotkania nie było wiadomo, która drużyna wygra. Niestety więcej zimnej krwi w ostatnich sekundach miały nowosądeczanki, które wygrały 30:29. Za tydzień w Koszalinie odbędzie się spotkanie rewanżowe. Koszalinianki aby myśleć o najwyższej lokacie na koniec sezonu muszę wygrać różnicą dwóch bramek, bowiem o awansie zdecyduje lepszy bilans dwumeczu.
Koszalinianki niezbyt dobrze weszły w pierwszą połowę spotkania. Szybkie dwie akcje rywalek dały im prowadzenie 2:0. Wynik dla energetycznych z Koszalina otworzyła w 5 minucie Aleksandra Kobyłecka. Z każda minutą gra akademiczek nabierała tempa, brakowało tylko skutecznego wykończenia w postaci bramki. Dobry okres gry w bramce miała Aleksandra Sach, która broniła rzuty koszalinianek. W 11 minucie biało zielone za sprawą Pauliny Muchockiej doprowadziły do remisu 5:5, by później wyjść na prowadzenie 5:6, po celnym rzucie Sylwii Lisewskiej, która chwile później dołożyła kolejną bramkę z siódmego metra. Gospodynie nie składały broni i również odpowiadały bramkami. W 16 minucie na tablicy wyników ponownie był wynik remisowy 7:7. Kolejne minuty przyniosły kolejne bramki, wciąż na prowadzeniu były koszalinianki, a nowosądeczanki stać było tylko na doprowadzanie do remisu. Dopiero w 21 minucie gospodynie po raz kolejny wyszły na prowadzenie 10:9, które z minuty na minutę rosło. Przełomowym momentem pierwszej połowy było ostatnie pięć minut. Na ławkę kar najpierw powędrowała Aleksandra Kobyłecka, a chwile później Sylwia Matuszczyk. Wykorzystały to szczypiornistki Olimpii, które powiększyły przewagę do czterech bramek 15:11. Jakby tego było mało w ostatniej minucie pierwszej połowy groźnej kontuzji doznała Jennifer Winter i opuściła boisko na noszach. Całkiem rozbite koszalinianki oddały plac gry, a gospodynie dołożyły kolejne dwie bramki, schodząc na przerwę z sześcio bramkowym prowadzeniem 17:11.
Druga połowa zaczęła się od szybko zdobytej bramki przez Joanne Chmiel. Koszalinianki zaczęły sukcesywnie odrabiać stratę. Przy trzech celnych rzutach zawodniczek z Nowego Sącza, koszalinianki rzuciły aż sześć i zbliżyły się na trzy bramki 20:17. Przewaga podopiecznych trenera Reidara Moistada nie podlegała dyskusji. Akademiczki rozkręcały się jeszcze bardziej i w 41 minucie za sprawą Joanny Chmiel doprowadziły do kolejnego remisu w tym spotkaniu 21:21, a chwile później wyszły na prowadzenie 21:22. Do 50 minuty obie drużyny nie potrafiły znaleźć lekarstwa, by móc odskoczyć co najmniej na dwie bramki. Drużyny trzymały do siebie dystans bramkowy, raz na prowadzeniu były przyjezdne, raz gospodynie. Ostatnie 10 minut spotkanie było niezwykle emocjonujące. Najpierw nowosądeczanki odskoczyły koszalinianką na trzy bramki 29:26, by na dwie minuty przed końcem akademiczki doprowadziły ponownie do wyrównania 29:29. Duży udział w tym miała Sylwia Lisewska, która dwukrotnie nie pomyliła się z siódmego metra. Ostatnia minuta spotkania to wielkie emocje. Najpierw w sytuacji sam na sam mylą się nowosądeczanki, chwilę później nie trafiają koszalinianki. Wreszcie w ostatnich sekundach upragnione zwycięstwo dla drużyny z Nowego Sącza daje celnym rzutem Karolina Płachta. Akademiczki stać było jeszcze na jeden rajd, jednak rzut Sylwii Matuszczyk wybroniła Aleksandra Sach.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: crash |
|