Ta ostatnia niedziela...
Tytułowe słowa zna chyba każdy z utworu wykonywanego przez Mieczysława Fogga. Dziś nadszedł czas pożegnania z XV Międzynarodowym Turniejem Tenisa Ziemnego Mężczyzn ATP PEKAO OPEN 2007. Ostatnim akcentem tych zawodów był finał singla, jednak zanim do niego doszło swoje zawody zakończyli artyści. W finale kobiet zwyciężyła Małgorzata Pieńkowska, która wygrała z Urszulą Dudziak. Wśród mężczyzn tryumfował Marcin Daniec przed Janem Englertem i Tomaszem Stockingerem. Po wręczeniu nagród na kort zawitali główni aktorzy tego widowiska.
Przy ciepłych promieniach jesiennego słońca weszli Czech Ivo Minar oraz Argentyńczyk Sergio Roitman. Młody reprezentant naszych południowych sąsiadów odbudowuje swoją formę sprzed kilku lat i do finału przedzierał się przez eliminacje. Było to jego ósme spotkanie w turnieju. Jego rywal, fan ciężkiego brzmienia i niedoszły muzyk rozegrał tak naprawdę dwa i pół meczu (w drugiej rundzie miał wolny los z powodu wycofania się Ascione, a w półfinale zagrał tylko półtora seta z Volandrim), więc był to jego czwarty pojedynek. Z ciekawostek należy dodać, że Argentyńczyk sam projektuje koszulki, w których gra. Mają one kojarzyć się widzom z jego ojczyzną i ją promować. Pierwszy set zaczął się bardzo dobrze dla Minara. Wygrał on gema przy swoim podaniu, a najszybsza jego piłka mknęła z prędkością 220 km/h (według urządzeń pomiarowych) i to przy drugim serwisie. Czech serwował jeszcze mocniej niż wcześniej, a gema zakończył asem. Drugiego gema Roitman także zakończył asem, a po chwili przełamał serwis rywala, mimo, iż ten serwował z prędkością 221 km/h! Argentyńczyk prezentował bardzo mocne uderzenia z głębi kortu i znakomity backhand. Zmęczonego Minara zaczęła zawodzić jego najsilniejsza broń - serwis. Popełnił on też więcej błędów i po 33 minutach uległ 2:6. Drugi set zaczął się znakomicie dla Roitmana, gdyż Sergio już w pierwszym gemie przełamał serwis przeciwnika. Minarowi nie udawał się pierwszy serwis, brakowało mu dokładności. Argentyńczyk szybko odskoczył na 4:1 i wydawało się, że już jest po meczu. Być może tenisistom przeszkadzało też ostre, oślepiające słońce, które ogrzewało licznie zgromadzonych kibiców. W szóstym gemie jednak zaszło ono za chmurę, a wraz ze zmianą pogody zmieniło się oblicze meczu. Ivo niespodziewanie przełamał serwis Argentyńczyka po najpiękniejszej i najdłuższej wymianie tego finału. Podczas niej na dłuższą chwilę trybuny zamarły w milczeniu obserwując znakomitą grę obu tenisistów. Po zdobyciu punktu przez Minara rozległa się istna burza braw. Obaj zawodnicy na nią w pełni zasłużyli. Czech odżył, ze stanu 1:4 doprowadził wynik meczu na 4:4. Wydawało się, że zaraz dojdzie do pierwszego w historii naszego turnieju trzeciego seta finałowego, jednak Minar przegrał gema przy własnym podaniu. Znamienną akcją był zepsuty wolej Czecha, kiedy miał Roitmana na przysłowiowym widelcu. Teraz to Argentyńczyk był w lepszej sytuacji, jednak nie poradził sobie ze stresem i nie wykorzystał czterech matchballi przy swoim podaniu. Był to najdłuższy gem tego spotkania, rozstrzygnięty w grze na przewagi. Stan meczu - 5:5. W jedenastym gemie Roitman po raz kolejny przełamuje serwis Czecha, a przy swoim podaniu przy stanie 40:15 wykorzystuje pierwszego matchballa, po niecelnym returnie Minara. Po raz ostatni usłyszeliśmy słynne "gem, set and match". Po półtorej godziny gry na tablicy widniał rezultat 6:2, 7:5. Po spotkaniu odbyła się uroczystość wręczenia nagród i podziękowania wszystkim, którzy przyczynili się do organizacji tego turnieju (sędziom, chłopcom do podawania piłek, hostessom, opiekunom kortów, wolontariuszom oraz sponsorom). Puchary i kwiaty finalistom wręczyli prezes banku PEKAO SA Jan Krzysztof Bielecki oraz prezydent Szczecina Piotr Krzystek. Obaj tenisiści podziękowali widzom i zapowiedzieli swój udział w przyszłorocznym turnieju. Zatem do zobaczenia za rok. własne relacjďż˝ dodaďż˝: Koniu |
|