Miał być czeski dzień..
Mecz Tobiasa Kamke z Janem Hernychem zaczął się od... przeniesienia na kort numer 2. Bynajmniej nie dlatego, że nie zasługiwał na kort centralny. Po prostu w przedszkolu koło kortów odbywała się zabawa z muzyką, która przeszkadzałaby graczom. Mecz młodego 21- letniego Niemca, który w turnieju gra dzięki tzw. specjalnej karcie od władz ATP, bo w ostatnim tygodniu na korcie spisywał się dobrze (półfinał challengera we Włoszech), zdaniem kibiców był jednym z nudniejszych w turnieju. Zaczęło się od przełamania Hernycha, który przy stanie 1:3 dla Kamke, zdjął swoją opaskę i założył czapeczkę, choć sam wcześniej solennie zapewniał, że nie znosi grać w czapce. Czapka na wiele się nie zdała. Seta i tak nie uratował.
Za to nie pasował mu kort. Kortowi musieli go spryskać wodą, choć i tak z niezadowoloną miną Hernych szurał po korcie i wyszurał wygranie drugiego seta, bo grał agresywniej. Niemiec, który miał wyraźne kłopoty z pierwszym serwisem i sposobem na rywala, krzyknął tylko, że coś tam jest „Scheisse” i zdenerwowany posłał piłkę z całej siły na drugą stronę kortu. Centymetry sprawiły, że nie została nią uderzona sędziująca na linii dziewczyna. Wtedy byłaby surowa kara, a tak był trzeci set. O trzecim secie właściwie można powiedzieć tylko, że się odbył. Kamke wygrał go 6:0. Ostatniego gema przy własnym serwisie Czech przegrał do zera, więc widać, że walczyć nie miał ochoty. W ćwierćfinale Kamke zagra z Sergio Roitmanem, rozstawionym w turnieju z szóstką. W pojedynku czesko-rumuńskim zwyciężył Ungur, awansował do ćwierćfinału. To było naprawdę zacięte spotkanie. I mimo, że temperatura powietrza spadała i spadała, to wokół kortu numer jeden było coraz goręcej. Ani Jan Mertl z Czech, ani Adrian Ungur z Rumunii nie zamierzał łatwo oddać tego spotkania. Efekt? Trzy zacięte sety, w tym ten ostatni, najbardziej dramatyczny, zakończony tie-breakiem. Tym samym Mertlowi nie udało się zrewanżować za porażkę z tego roku, gdy przegrał z Ungurem w dwóch setach w challengerze na Słowacji. Ungur wygrał ostatecznie 3:6, 6:1, 7:6. W walce o półfinał zagra ze zwycięzcą meczu Simone Bolelli – Ivo Minar, które trwa na korcie centralnym. Honor Czechów uratował w ostatnim wczorajszym spotkaniu Minar. Mecz był zacięty, ale Minar pokazał, że w odpowiednich momentach potrafi się maksymalnie skoncentrować i zdobył przewagę w końcówce obu setów. Należą mu się podwójne brawa. Po pierwsze jest jedynym z trzech Czechów, którzy w czwartek wyszli na kort i walczyli o ćwierćfinał - jednak odniósł zwycięsko. Po drugie Minar ma w nogach najwięcej spotkań ze wszystkich ćwierćfinalistów. Do turnieju głównego przebijał się z eliminacji. Wynik spotkania 7:6 [3], 7:5 dla Minara. W ćwierćfinale Czech zagra z młodym Rumunem Adrianem Ungurem. Tak więc czeski sen jednak trwa nadal. Włochom został jeszcze Filippo Volandri, czyli numer jeden Pekao Open 2007. Dziś dzień na kortach zaczyna się o 15.30. Pierwsze pojedynki na korcie centralnym Filippo VOLANDRI zmierzy się z Czechem Jiri VANEK. Na korcie nr 1 w tym samym czasie grać będą młody Niemiec - Tobias KAMKE z argentyńczykiem Sergio ROITMAN. Po tych spotkaniach Ivo MINAR zagra z Adrianem UNGURem, a na korcie nr 1 będzie występował debel Bohdan ULIHRACH (CZE) / Jiri VANEK (CZE) vs Juan Pablo BRZEZICKI (ARG) / Juan-Pablo GUZMAN (ARG). www.pekaoopen.pl / własne relacjďż˝ dodaďż˝: maggi |
|