Rozstrzygnięcie nastąpi jednak w Gdyni
![]()
Spotkanie dla podopiecznych Waldemara Szafulskiego rozpoczęło się inaczej niż zwykle. Tym razem bardziej zdeprymowane wydawały się być gdynianki i to one po 5. minutach wyszły na prowadzenie 0:3. Co prawda koszalinianki po kolejnych 5. minutach zdołały doprowadzić do stanu 3:4, ale to była tylko woda na młyn dla lepiej dysponowanych tego dnia podopiecznych Jensa Steffensena.
![]() Prawdziwe emocje rozpoczęły się w 55. minucie spotkania... Tablica wyników pokazywała wówczas rezultat 17:18. Co ciekawe przez następne 5. minut padła tylko jedna bramka. Piłkę z siatki musiała wyjmować Małgorzata Gapska. Dobrze spisywała się wówczas przede wszystkim obrona Politechniki i Sołomija Szywerska w bramce. Wynik remisowy (18:18) po końcowej syrenie oznaczać mógł tylko jedno - dogrywkę. Mogło jej jednak nie być, gdyby do pustej bramki po wycofaniu bramkarki trafiła skrzydłowa Kobyłecka w ostatnich sekundach regulaminowego czasu gry. W jej pierwszej części padły tylko trzy bramki i było 19:20. Taki wynik oznaczał wówczas konieczność rozegrania piątego spotkania. Ciężko powiedzieć co by było, gdyby przy stanie 21:20 na minutę przed końcem doliczonego czasu gry z linii siedmiu metrów trafiła Sylwia Lisewska. Gapska okazała się być jednak lepsza. - Karne były naszą słabą stroną w tym meczu. Rzuciłyśmy dwie bramki z sześciu, za to Vistal miał 100 procent skuteczności - pięć goli na pięć rzutów. Gdybyśmy rzuciły więcej karnych, może byśmy się cieszyły z medalu. Marzę o nim, bo byłoby to dla mnie wspaniałe zwieńczenie kariery, którą po tym sezonie skończę już na pewno - powiedziała wyraźnie niepocieszona po meczu Iwona Szafulska. AZS Politechnika Koszalińska - Vistal Łączpol Gdynia 20:22 (18:18, 8:13)
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne/Sportowefakty.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|