W miarę jedzenia apetyt rośnie - Piotr Pamuła
Chyba zgodzi się Pan ze stwierdzeniem, że ta seria była godna finałów?
- Ja na pewno tak to czuję. W finale ligi nie byłem, ale byłem pierwszy raz w ćwierćfinałach i moim szczęściem było to, że wylądowałem w Koszalinie. Duże znaczenie mają kibice w takich spotkaniach - kto był dzisiaj na meczu widział co się działo. Niesamowite przeżycia i mam nadzieję, że play-off będą tak wyglądały do końca i w przyszłości Koszalin będzie po prostu wyżej.
Po dwóch świetnych meczach w Koszalinie nie udało Wam się dzisiaj zwyciężyć. Co było główną przyczyną?
- Tak na gorąco, to zbyt wysoka przewaga w drugiej kwarcie. Odskoczyli nam na 17 punktów, na tym poziomie taka strata z mistrzem Polski to zdecydowanie za dużo. I tak szacunek dla chłopaków, że podjęliśmy walkę i doszliśmy zespół Asseco na trzy punkty w końcówce meczu. Pan jednak swoje zadanie wykonał - 17 punktów, dobra skuteczność. Może być Pan zadowolony ze swojej dyspozycji. - Mogę być zadowolony z pierwszej połowy, kiedy zdobyłem praktycznie wszystkie punkty. Zespół jednak przegrywał i to się równoważy i nawet nie wychodzi na zero, tylko na minus. W drugiej połowie było już troszkę ciężej, dały się we znaki zmęczenie i dobra obrona Asseco, ale zespół ciągnął do przodu. Ale nie ma to już teraz najmniejszego znaczenia. Dzisiaj świetnie zagrali liderzy Asseco Prokomu - Jerel Blassingame i Donatas Motiejunas. Dobrze zaprezentowała się jednak także reszta zespołu, a każdy zawodnik wniósł punkty. Co było decydujące? - Kluczowi zawodnicy - Jerel Blassingame i Donatas Motiejunas. Dzisiaj nie udało ich się zatrzymać, zagrali swoje - to, co grali w pierwszej szóstce i dzięki czemu wygrywali mecze. Dzisiaj właśnie to zagrali, nie udało nam się zatrzymać ani jednego, ani drugiego i to Asseco wygrało ten mecz. Głównie dzięki nim. Z całej tej serii ćwierćfinałowej chyba możecie być zadowoleni. Na pewno jesteście pozytywnym zaskoczeniem play-off, ale czy jako drużyna macie satysfakcję? - No na pewno tak, ale w szatni był duży smutek po meczu. W miarę jedzenia apetyt rośnie i teraz ten apetyt był naprawdę duży. Graliśmy na luzie, wiedzieliśmy, że możemy, a nie musimy, ale skoro dwa razy wygrywa się z mistrzem Polski u siebie, to chce się wygrać trzeci raz i grać w półfinałach. Może za tydzień będziemy zadowoleni, że jakoś się zapisaliśmy w historii polskiej koszykówki.
ďż˝rďż˝dďż˝o: plk.pl/Jędrzej Szerle
relacjďż˝ dodaďż˝: Bengoro |
|