Chemik Police - Błękitni Stargard Szczeciński 2:2 (1:1)
Chemik ostatnimi czasy słynie ze spotkań, których nie wygrywa niejako na własne życzenie. Albo tracąc bramki w ostatnich minutach spotkania, albo wypuszczając z rąk trzy punkty, które z przebiegu gry należały mu się bezapelacyjnie. Tak było i tym razem, co gorsza w tym spotkaniu oba te zdarzenia zaistniały jednocześnie. Ale po kolei.
Mecz od początku toczył się w szybkim tempie. Pierwsze 25 min charakteryzowała wzajemna wymiana ciosów: akcja za akcję, strzał za strzał, rzut rożny za rzut rożny. Zaczęli Chemicy - już w 2 min pierwszy strzał Bieńka wybronił Ufnal. Rzutem rożnym odpowiedzieli Błękitni. W 15 min groźna akcja gości zakończona strzałem minimalnie niecelnym. Wreszcie w 20 min wyprzedzając obrońcę, w sytuacji sam na sam znalazł się Jakubiak i strzałem w długi róg na prowadzenie wyprowadził gospodarzy. Radość policzan nie trwała jednak długo. 4 minuty później Gajda ze stoickim spokojem przelobował Ruska z około 10m wyrównując stan meczu. Przez następne 10 min na boisku zrobiło się nieco spokojniej, zawodnicy łapali drugi oddech. Chemik konsekwentnie stosował taktykę zagrań za plecy obrońców, gdzie na piłki czyhał bądź Sajewicz, bądź szybki Jóźwiak. I właśnie ten ostatni byłby bliski sukcesu, gdyby w 44 min nie uprzedził go bramkarz wybiegając w porę do takiej właśnie piłki. Chwilę potem Sajewicz w wyskoku do piłki na polu bramkowym nie sięgnął jej po jednej z kontr i wynik do przerwy nie uległ zmianie. Goście z kolei największe zagrożenie pod bramką Chemika stwarzali po rzutach rożnych, których w tej połowie meczu bili aż 5, co przy 3 Chemika sugerowałoby znaczną ich przewagę. Chemik miał mimo wszystko więcej z gry, mógł się podobać za zaangażowanie wkładane w mecz, lecz stałe fragmenty gry w ich wykonaniu nie przyprawiały kibiców o szybsze bicie serc. Z pewnością wpływ na to miała różnica w warunkach fizycznych pomiędzy zawodnikami obydwu klubów. Rośli stoperzy Błękitnych nie pozostawali złudzeń napastnikom gospodarzy, spośród których jedynie Kosakowski mógł dorównać im posturą. Drugą połowę Chemicy rozpoczęli z jeszcze większym animuszem niż pierwszą część meczu. W 47 min rajd prawą stroną zakończyła interwencja bramkarza. W 49 min ponownie w pojedynku z Jóźwiakiem szybszy okazał się bramkarz. W 50 min doskonałe dośrodkowanie Kosakowskiego po ziemi z lewej strony pola karnego gości nikt nie domknął, a właściwie wystarczyło dobrze przyłożyć nogę z okolic 6 metra by Ufnal nie miał nic do powiedzenia. I wreszcie w 55 min gol dla Chemików, ale nie uznany. Spalony. Goście odpowiadali tylko zmianami. W 58 min trener Woźniak wyczerpał już nawet limit zmian, lecz w efekcie jego zawodnicy zarobili tylko dwie żółte kartki (Baszak, Liśkiewicz), a w 64 min stracili bramkę. Strzelcem gola został Kosakowski, który został obsłużony znakomitym, górnym podaniem na 16 metr, nad głowami obrońców i nie zmarnował tak dogodnej sytuacji. Radość była tak wielka, że ucierpiała na tym chorągiewka rożna, za co strzelec bramki otrzymał żółtą kartkę. Do 69 min utrzymywała się zdecydowana przewaga gospodarzy, później 4 rzuty rożne niemal jeden za drugim wykonywali goście i podobnie jak w I połowie siali spustoszenie pod bramką Chemika głębokimi dośrodkowaniami. Po jednym z nich w 75min Chemik wyprowadził groźną kontrę zakończoną jednak niepowodzeniem. Później jeszcze mieliśmy strzał z dystansu Filochy (76min) i do głosu ponownie doszedł Chemik. W 78 min główkował niecelnie Kosakowski, a rajdami lewą stroną boiska popisywał się Fadecki. Zawsze jednak brakowało akcjom wykończenia. Strzały były często niecelne, albo zbyt rachityczne, stąd padały łupem Ufnala. Również wykończenia szybkich rajdów Fadeckiego pozostawiały wiele do życzenia, brakowało ostatniego podania lub zawodnicy razili indolencją strzelecką. W 87 min na nic się zdała nawet pomoc sędziego. Usuwając z boiska Pustelnika za niegroźny faul, właściwie trącenie jedynie napastnika w pobliżu pola karnego gwarantował wydawało się końcowy sukces Chemikom. Tym bardziej, że z przebiegu gry nic nie wskazywało na odrodzenie się gości. Ci jednak spróbowali podnieść się i zaatakowali raz jeszcze, wiedząc że sędzia doliczył jeszcze 4 minuty dodatkowego czasu gry. W 89 min na czas egzekwowania rzutu wolnego pod bramkę gospodarzy wbiegł nawet bramkarz gości wyrównując stan zawodników w polu między obiema drużynami. Kolejne rzuty rożne, z których ostatni, jedenasty przy trzech gospodarzy (wszystkie Chemik wykonywał w I połowie), bity w 93 min zastopował piękną paradą z użyciem łokci jeden z Chemików. I, jako że Gajda nie dał szans Ruskowi z 11 metrów, na własne życzenie Chemik odjął od stanu posiadania 2 punkty, które już w 87 min z pewnością sobie zdążył dopisać. Ostrym słowom trenera Szmita w kierunku swoich podopiecznych po meczu nie było końca. Trudno się dziwić, po grze dzięki której mogą właściwie wygrywać z wszystkimi w III lidze, klub nie jest w stanie wznieść się powyżej 12 miejsca. Zabrakło skuteczności, kompletnej nieumiejętności oddawania strzałów z dystansu, jak i również wyrachowania meczowego, które pozwoliłoby zamiast angażować się w szaleńcze i krótkotrwałe kontrataki po przechwycie futbolówki od przeciwnika, uspokoić nieco grę, poszanować piłkę, zyskać kilka cennych sekund. Z pewnością podobać się może ambicja zawodników, cało meczowa wola walki i wyszkolenie techniczne niektórych z nich, do życzenia natomiast wiele pozostawia skuteczność.
ďż˝rďż˝dďż˝o: obserwacja własna
relacjďż˝ dodaďż˝: pka |
|