Pierwsze punkty zostają w Policach
Zwycięstwem za trzy punkty rozpoczęły nowy sezon siatkarki Chemika Police. Wszystko odbyło się zgodnie z planem, ale nie bez kłopotów.
Rywalki z Pszczyny zawiesiły wysoko poprzeczkę, a to przecież beniaminek ligi. Szkoleniowiec Chemika Mariusz Bujek komplementował po meczu postawę przyjezdnych: Były lepsze od nas w obronie. Do niedawna wydawało się niemożliwe, żeby ktokolwiek w tej lidze przewyższał nas właśnie tym elemencie, a jednak. Policzanki słabo rozpoczęły spotkanie. Niemal cały pierwszy set to masa prostych błędów, co wykorzystywały siatkarki PLKS, które z kolei nieźle radziły sobie w bloku i kontratakach. Nie najlepiej było też z zazwyczaj mocnym atutem Chemika - zagrywką. Na szczęście dla kibiców z Polic gospodynie do dobrego grania wróciły już w następnej partii.
Chemik wyszedł na pierwszą odsłonę spotkania składem: Ciesielska, Matusz, Kwiatkowska, Bury, Raczyńska, Soter i Ostrowska. Od początku podopiecznym Mariusza Bujka nie szło.
Było sporo nerwowości, a zatem słabego przyjęcia i niedokładnych zagrań w każdym etapie kolejnych akcji. Sprawdziło się wszystko to, co przewidywałem. Byłem nawet pewien, że dziewczyny będą zdenerwowane. Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby nawet przegrały ten mecz - tłumaczył poczynania swoich siatkarek trener PSPS. Zadanie gospodyniom utrudniała również Agnieszka Mitręga z drużyny gości dobrą zagrywką. Przyjezdne raz za razem wychodziły na prowadzenie dwoma bądź trzema punktami. Chemikowi nie pomagały pojedyncze dobre akcje, jak ta na 11:13 autorstwa Ewy Kwiatkowskiej ze środka. Firmowe uderzenie tej zawodniczki było pierwszym takim w meczu. Po kilku chwilach policzanki wyszły nawet na prowadzenie 15:14, ale bardzo szybko je straciły. Pszczyna grała dobrze blokiem, nawet pojedynczym. Set nie mógł się inaczej zakończyć jak porażką Chemika do 20. Druga partia miała mieć inny przebieg i tak się stało, chociaż pierwszy punkt znów należał do gości po... skutecznym bloku. Chemik jednak nie dał rywalkom szans na odskoczenie i sam zaczął zdobywać punkt za punktem. Akurat ta faza seta nie była zbyt porywająca, siatkarki obydwu zespołów, a szczególnie przyjezdnych popełniały błędy na siatce, a w związku z tym punkty wędrowały 'za darmo' do rywalek. W końcu dobrze funkcjonować zaczął blok Chemika. Doświadczenie też brało górę. Policzanki widziały co raz więcej i udanie kiwały tam, gdzie przeciwniczek nie było. Nieźle w tym elemencie radziły sobie dwie Katarzyny - Ciesielska i Bury oraz Justyna Raczyńska. Set zakończył się zwycięstwem do 18. Kolejne części spotkania wcale nie toczyły się pod dyktando gospodyń. Zdobycie niemal każdego punktu wiązało się z wieloma trudami. Wszystko przez wspomnianą świetną dyspozycję gości w obronie. W trzecim i czwartym secie oglądaliśmy kilka niesamowicie długich wymian. Raz górą były policzanki, raz siatkarki PLKS. Przy stanie 16:17 w trzeciej partii asa serwisowego zafundowała nam Kwiatkowska i być może to zagranie było sygnałem do zrywu w końcówce, która, jak się okazało, już należała do gospodyń. Ważny punkt na 21:19 zdobyła Magdalena Soter w końcu mocnym atakiem ze środka. Przyjezdne również uderzały z siłą, ale często na aut, za co zostały ukarane przegraną w secie do 23. W ostatniej partii mieliśmy okazję oglądać festiwal udanych kiwek oraz zagrywek Agnieszki Kazanieckiej. Siedem serwisów pod rząd to zdecydowanie najlepszy wynik meczu w tym elemencie. Przez znaczną część seta policzanki nadawały ton wydarzeniom, ale miały też słabsze momenty, jak choćby ten przy stanie po 13 i asie serwisowym Aleksandry Filip z drużyny rywalek. Nic złego gospodyniom jednak się nie stało. Skuteczne ataku Raczyńskiej i Matusz wyprowadziły zespół na prowadzenie 23:19. Formalności dopełnił dobry blok, a po chwili efektowna akcja i jej wykończenie autorstwa Kwiatkowskiej, tym razem na prawym skrzydle. Mocne zbicie piłki po prostej zwieńczyło niezły mecz. Głośno dopingujący kibice dostali to, czego chcieli i na co zasłużyli - zwycięstwa bez straty punktów po ciekawym meczu. Zadowolony z wyniku był oczywiście szkoleniowiec Chemika, ale jak sam twierdzi przed zespołem jeszcze sporo pracy. Brakuje nam sześciu sparingów. W związku z tym musimy się ratować tym, że gramy długo, powoli i nic nie przyspieszamy, żeby jak najdłużej być na boisku. Stres meczowy jest inny jak treningowy i trudno to wytrenować. Właściwie nie da się tego zrobić. Musimy wrócić też do ciężkiego treningu w obronie, bo on przynosi jednak efekty - zapowiedział Mariusz Bujek. Następne spotkanie Chemik rozegra już w następną sobotę znów we własnej hali o godzinie 18.00. Chemik: Ciesielska, Matusz, Kwiatkowska, Bury, Raczyńska, Soter oraz Ostrowska (libero) - Kazaniecka.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: flora |
|