MKKS 'Dramat' Szczecinek
W pucharowym meczu przeciwko Lechowi Czaplinek drużyna III-ligowego Darzboru sięgnęła dna. Porażka 0-4 z zespołem grającym dwie ligi niżej otworzyła oczy największym optymistom, którzy poprzednie niepowodzenia tłumaczyli a to brakiem skuteczności, a to brakiem kilku podstawowych zawodników. Właściwie nawet po meczu w Czaplinku można znaleźć podobne argumenty - przecież „gdyby Adam Jabłoński strzelił gola zamiast trafić w słupek, to mecz potoczyłby się inaczej” albo „gdyby zagrali Zbigniew Węglowski z Kamilem Chicewiczem na pewno nie oddalibyśmy zwycięstwa Lechowi”.
Jednak prawda jest brutalna - zespół nie został należycie przygotowany do rozgrywek i nawet zmiana trenera niewiele w tym momencie pomoże. Pomóc mogła w zmianie nastawieniu piłkarzy, ale to już drugi mecz pod wodzą Andrzeja Szygendy, kiedy to piłkarze wychodzą na plac gry bez wiary i sprawiają wrażenie, że wynik jest dla nich obojętny.
Pierwszy kwadrans meczu w Czaplinku nie przyniósł żadnych ciekawych akcji. Coś zaczęło się dziać w okolicach 15 minuty, kiedy najpierw celnie strzelił Tomasz Kubicki, a potem rozpędzony Radosław Erlich w wyniku własnej niefrasobliwości powstrzymany został przez stopera gospodarzy. Lech zaatakował w 20 minucie, jednak strzał Tomasza Tomczaka utkwił w gąszczu nóg. Dokładnie 10 minut później fantastycznym uderzeniem z ponad 20 metrów popisał się Adam Jabłoński - piłka zatrzymała się na słupku bramki Przemysława Borowskiego. Ostatnia faza pierwszej połowy należała do gospodarzy. Najpierw minimalnie niecelnie strzelił T. Tomczak, a w 41 minucie, mimo asysty Łukasza Morozy, do siatki trafił Marcin Resiak.
Na drugą połowę Darzbór wyszedł całkowicie rozbity, a jakiekolwiek nadzieje niewielkiej grupy kibiców ze Szczecinka na korzystny wynik zostały rozwiane w 47 minucie. Marcin Tomczak zagrał wzdłuż bramki do Resiaka, a ten dopełnił formalności. Kompromitacja podopiecznych Andrzeja Szygendy trwała jednak w najlepsze. W 52 minucie Paweł Ludwiczak podał piłkę do Marcina Muszki, ten wdał się w niepotrzebny drybling i w swoim stylu sprokurował rzut karny. To trzecia 'jedenastka' spowodowana przez golkipera Darzboru w jego czwartym meczu dla tej drużyny. Statystyka niewymagająca dodatkowego komentarza… Pewnym egzekutorem okazał się Damian Suska. Po tym golu Darzborowcy najchętniej rzuciliby ręcznik na boisko, ale żenujący spektakl w ich wykonaniu trwał niestety dalej. Lech za sprawą T. Tomczaka, dwukrotnie Suski i Woźniaka spokojnie podwyższyć mógł prowadzenie. Udało się to tylko raz, gdy Marcin Tomczak strzałem w długi róg zmusił do kapitulacji Muszkę. Darzbór w ofensywie potrafił stworzyć dwa zagrożenia. Strzał Krzysztofa Piczaka z rzutu wolnego trafił w spojenie, a celne uderzenie Kubickiego obronił Borowski. Pozytywnym bohaterem Darzboru został arbiter, który zakończył spotkanie w 83 minucie i tym samym oszczędził gościom dodatkowych cierpień. Radość wśród kibiców gospodarzy mieszała się z niedowierzaniem, że właśnie ograli praktycznie podstawowy skład trzecioligowca, w którym nie zagrało zaledwie czterech podstawowych zawodników. Za nic nie chcieli dać się przekonać argumentom kibiców Darzboru i w spokojnym przeświadczeniu, że ograli juniorów ze Szczecinka, udali się do domów…
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: zdyniek |
|