Skuteczniejszy Gryf wygrał w Szczecinku
Mecz Darzboru z Gryfem mógł podobać się kibicom. Akcje obu drużyn toczyły się w szybkim tempie, a bramkarze mieli pełne ręce roboty. Zwycięsko z tego pojedynku wyszli przyjezdni, którzy górowali nad gospodarzami przede wszystkim skutecznością w sytuacjach podbramkowych.
Tuż po pierwszym gwizdku obie drużyny ruszyły do ofensywy - tym razem obeszło się więc bez wzajemnego kunktatorstwa i badania sił. Pierwszy rzut rożny dla Darzboru przyniósł pierwszą kontrowersyjną decyzję arbitra. Po dośrodkowaniu z narożnika boiska ręką zagrał Bukowski, ale gwizdek sędziego milczał. Bardzo blisko bramki było w 9 minucie. Nad bramką uderzał Adam Jabłoński, który chyba był zaskoczony faktem, że piłka dotarła aż do niego. W międzyczasie atakowali też goście. Trzykrotnie celnie strzelał Paweł Kryszyłowicz. Za każdym razem na posterunku był Krzysztof Kaszubowski. W 11 minucie kapitalny strzał zza pola karnego oddał Piotr Pytlarz, a zmierzającą w „okienko” futbolówkę jakimś cudem wybronił Ratajczyk. Pierwszy kwadrans, mimo wielu okazji z obu stron, nie przyniósł goli. Już w 16 minucie było jednak 0-1. Przy biernej postawie bramkarza i obrońców Darzboru Artur Sarna głową skierował piłkę do siatki. Darzbór bardzo szybko mógł wyrównać W 23 minucie na czystą pozycję wybiegał Tomasz Kubicki, lecz… stracił kontrolę nad piłką. Niecałe 10 minut później goście prowadzili już dwoma bramkami. Kolejny raz nienajlepiej zachowali się defensywni gracze gospodarzy i mimo rozpaczliwej interwencji Artura Kowalczyka, Gracjan Szymański ucieszył garstkę kibiców ze Słupska. Kilka sekund później mogło być po meczu, ale Fursa próbując lobować Kaszubowskiego pomylił się minimalnie. Tuż przed przerwą bardzo dobrą okazję znowu zmarnował Jabłoński. Początek drugiej połowy mógł i powinien przynieść Darzborowi kontaktowego gola. W 49 minucie dośrodkował Kamil Chicewicz, a Konrad Romańczyk główkował obok słupka. Niedługo później o palpitacje serca przyprawił kibiców Kaszubowski. Tym razem jego błąd zdołał jednak naprawić Kowalczyk, który wybijając piłkę został zaatakowany nakładką przez Szymańskiego (za to zagranie nie dostał nawet żółtej kartki). W 62 minucie podopieczni Tadeusza Datty w końcu znaleźli sposób na Ratajczyka. Romańczyk do spółki ze Zbigniewem Węglowskim „rozklepali” linię obrony Gryfa i ten ostatni mógł cieszyć się z wpisania na listę strzelców. Radość nie trwała zbyt długo. W 67 minucie indywidualną akcję przeprowadził Szymon Gibczyński i wszystko wróciło do stanu sprzed kilku chwil. Gryfici doszli do wniosku, że nie warto łasić się na kolejne gole, zdając sobie sprawę z tego, że gospodarze potrafią skutecznie zaatakować. Cofnęli się więc na własną połowę i właściwie w tym momencie emocje się skończyły. Szansę na odwrócenie losów meczu miał jeszcze w 88 minucie Kubicki, ale w idealnej sytuacji kopnął wprost w Ratajczaka… Na koniec pozwolę sobie na mała krytykę w stronę zarządców szczecineckiego obiektu. Bardzo fajnie, że w końcu odmalowano trybuny, ale stan murawy jest daleki od doskonałości. Zawsze chwalony plac gry na głównym obiekcie OSIR-u od początku rundy jest niemiłosiernie krytykowany przez zespoły przyjezdne. Zresztą nie jest też sprzymierzeńcem gospodarzy. Najwyższy czas zatroszczyć się o poprawę stanu nawierzchni, bo niedługo nie będzie ona lepsza niż na prowincjonalnych boiskach.
�r�d�o: www.darzbor.yoyo.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: zdyniek |
|