Puszczona pierwsza połowa odrobiona z nawiązką w drugiej
Sytuacja, w jakiej był Olimp przed piątoligowym meczem w Złocieńcu, była nie do pozazdroszczenia. Tydzień przed tym spotkaniem przegrał ze słabeuszem w Mirosławcu, z Mirstalem, 1:2. Jednak, na własne życzenie - w wyniku błędów trenerskich.
JAKI FUTBOL JEST, NIE KAŻDY WIDZI
Gdyby przegrał spotkanie u siebie, z Darłovią, znów zanosiłoby się na serie porażek, z którą trudno byłoby cokolwiek robić ze względu na zaleganie tutejszych decydentów futbolowych jeszcze w sferze, w której bez względu na to, co się dzieje, zawsze 'dobrze jest'. Na pewnego rodzaju poziomie niedorozwoju społeczności gminnej, tego rodzaju postawy są nieweryfikowane. A gestorów, którzy utrzymują Klub, nie interesuje zupełnie, na co idą pieniądze podatników. Czy złocienieccy radni kiedykolwiek skontrolowali treningi w Olimpie, ich jakość? Czy Klub kiedykolwiek zrobił rodzicom przyszłych piłkarzy na przykład sportową wywiadówkę? Ależ sobie pozwalam, prawda. Dla dobra futbolu, który jaki jest, nie każdy widzi. Pierwsza połowa Olimpu z Darłovią była bardzo niedobra w wykonaniu biało-zielonych. Zespół zagrał bez nominalnych napastników. Na ławie pozostawał tylko Tomek Dusza, bez treningów jednak w tym roku. Robert Ciesiński - czerwona kartka w Mirosławcu - kara dwóch meczów. Paweł Teodorczuk na ławie, i chyba słusznie, to chłopak, który jeszcze może doskonale spisywać się w roli wchodzącego jokera. I tak było w tym spotkaniu. CZARNI PRZECIWKO CZERWONYM Długo czekaliśmy, by na boisku coś w ogóle zaczęło się dziać. Było tak nudno, że kibice rozmawiali o strojach drużyn(Olimp na na czerwono, to wedle kibiców Manchester United, a Polonia Warszawa na czarno, to akurat Darłovia). Słychać też było wieszczenie, że jak Olimp wygrywa, to reprezentacja przegrywa - i odwrotnie. Przyczyna nudy - gra jednym wolnym tempem, króciutkie podania w środku pola, a na przedpolu przeciwnika wielka niechęć do pogrania na całym boisku. Nie było komu podać do ataku, bo w ataku nikogo nie było. Odpowiedzialność za strzelanie wziął na siebie Woroniecki. Miał dwie sytuacje. Z dwóch stron pola bramkowego dopychał piłkę do bramki Darłovii, ale ta też dwukrotnie minęła słupki, ale nie do wewnątrz bramki. Ambicja tego chłopaka godna podkreślenia. I znów jak w Mirosławcu z Mirstalem...Zamiast prowadzić dwa do zera, piłka posłana za kołnierz Liszki zawiesistym lobem wpada do naszej bramki i przegrywamy zero do jednego. Olimp nie potrafił odpowiedzieć. Darłovia zza pola karnego fantastycznie strzela pod poprzeczkę, ale Liszko broni w takim stylu, że trudno o słowa komplementów. Wybił po robinsonadzie piłkę pięścią nad poprzeczkę. Idzie rewanż. Akcja Kowalski - Hamerski kończy się strzałem z pola bramkowego obok bramki. Strzelał Hamerski. AŻ TU NAGLE, JAK ZACZĘLI STRZELAĆ, PANIE, AŻ HUCZAŁO W drugiej połowie osłupieliśmy. Olimp - nie ta drużyna. Wszyscy rozbiegani. Pełno jakby mnożących się ruchliwych postaci. Darłovia zaskoczona. Sam na sam z ich bramkarzem Bałdyga, bramkarz się wybrania, ale jest jeszcze Leoniewski, którego dobitka idzie w aut. Rzut złocienian, piłka znajduje Woronieckiego. Pewny strzał i jest wreszcie bramka dla biało - zielonych. I wreszcie też wchodzi piłka Woronieckiemu. Długo na to czekał, włączając w to wizytę Olimpu w Mirosławcu. Pięćdziesiąta piąta minuta gry. Olimp napiera. Sytuacje bramkowe są nakręcane przez parę Woroniecki - Wojciechowski. Wreszcie Olimp gra szybko, nawet bardzo. Darłovia przy kilku akcjach tylko wzrokiem odprowadza piłkę. Przy okazji wychodzi mizeria poziomu jej obrony. Ale, jest i sam na sam jej piłkarz z Liszko. Bramkarz Olimpu tym razem przed próbą loba do bramki pięknie się wybrania. Ale z Olimpu Leoniewski z prawej nogi z kilku metrów przymierzał w górny prawy róg bramki, ale piłka poszła w aut. Darłovia wprowadza dwójkę świeżych piłkarzy. Po trzecim ostrym faulu na Woronieckim wreszcie reaguje sędzia. Czerwona kartka. Rzut wolny. Świetnie uderzona piłka po pięściach bramkarza uderza w spojenie i wychodzi w pole. Ciągle słychać zdecydowany doping sektora fanów Klubu. Reszta jak zwykle pogrążona w od lat tej samej kontemplacji nie za bardzo wiadomo do dziś czego. Mariusza Wojciechowskiego zastępuje Tomek Dusza. Szachuje obrońców w środku, trzymając się tuż przy nich. Pierwsza akcja mu nie wychodzi, a mógł być sam na sam z bramkarzem. Przemieszcza się na lewe skrzydło. Długi cross z głębi pola do Bałdygi i już mknie swoją stroną do końcowej linii. Przy niej podnosi głowę i widząc w polu bramowym Woronieckiego, wykłada mu piłkę. Grzegorz strzela swoją drugą bramkę. No, nareszcie. Nareszcie Olimp prowadzi. Fani szaleją. Przypominają się czasy, kiedy ten stadion żył naprawdę. Ale, to nie koniec meczu. Darłovia nie składa broni. Olimp dwukrotnie wybija piłkę niemalże ze swojej linii bramkowej. Przedtem był słupek. Raz wybija nawet Leoniewski. Podanie Bałdygi z rzutu rożnego znajduję Duszę. Tomasz dobrze uderza, cóż jednak z tego, skoro w poprzeczkę. Zaraz potem z ósmego metra strzał po ziemi Leoniewskiego - ledwie, ledwie wybija bramkarz. I znów Leoniewski. Ma przed sobą tylko bramkarza. Piłka uderza w golkipera Darłovii i dobrze ląduje, bo na nodze Hamerskiego, a ten z woleja pakuje ją do siatki. 3:1. Za Kowalskiego mamy Teodorczuka. Za Leoniewskiego Zygadło. Paweł Teodorczuk ma to do siebie, że w każdym meczu, albo strzela bramkę, albo jest tego bliski. Tuż po wejściu posyła piłkę z piątego metra obok lewego słupka. To musiała być bramka! Za Liszko do bramki młodziutki Tuszyński. W Mirosławcu grał cały mecz. Gwizdek i Olimp wreszcie zainkasował komplet punktów. Z jakiego powodu? CO SIĘ STAŁO ŻE SIĘ WYGRAŁO? Szybka gra w drugiej połowie nawet z wielkim animuszem. Wejście Duszy sprawiło, że obrona Darłovii zaczęła popełniać proste błędy. Rezygnacja z króciutkiego grania w środku pola, w to miejsce długie, szybkie i mocne dogrania na boki (Bałdyga). Raz Kaczmarek. Niech próbuje więcej. Minusy - tym razem obrona w zetknięciu z atakiem Darłovii miała poważniejszego już przeciwnika i okazało się, że nie wszystko gra w tych szeregach tak, jakby się tego chciało. Sam na sam z Liszko, słupek, poprzeczka. I aż prosi się, by Kaczmarka spróbować w grze w pomocy, może jeszcze wyżej. Sprawia wrażenie wszechstronnego piłkarza. Najważniejsze - wyjść na wygraną 3:1 z 0:1 to dobry prognostyk. Reprezentacji Polski tego dnia się nie udało. I to jest najlepsza miara tego wyniku. Prezes, Daniel Bałdyga, łapie sporą dyspozycje. Jego długie podania były kluczowe dla tego zwycięstwa.
�r�d�o: Tygodnik Pojezierza Drawskiego.
relacjďż˝ dodaďż˝: Teca |
|