Mocny akord w Białym Borze
Pomimo kontuzji, kary za kartki i innych niezapowiedzianych nieobecności Hubertus nie pozostawił cienia szansy drugiej ekipie Lecha Czaplinek. Goście grali dobry futbol i z pozoru dotrzymywali kroku gospodarzom, jednak to na ich polu karnym stopniowo rosła ilość, początkowo niewykorzystanych, sytuacji bramkowych. Sam Jarek Paduch miał ich ze trzy zanim w 32 minucie po podaniu Przemka Kundy zdobył pierwszego gola. Parę minut wcześniej plac gry opuścił kontuzjowany Sławomir Baczyński (wcześniej nie wybiegł w podstawowej 11 Damian Szrajner) i być może te fakty osłabiły siłę uderzeniową gości, który przez cały mecz może ze dwa razy zagrozili bramce Przemka Sokołowskiego.
Gra toczyła się przy porywistym, zimnym wietrze. W 56 minucie Tomek Kopiszka znów umieścił piłkę w siatce, ale sędziowie dopatrzyli się spalonego. Kiedy minutę potem trener Bartosz Winiarski zdecydował się na trzy zmiany naraz napór Hubertusa jeszcze wzrósł. W 61 minucie Przemek Kunda pięknie uderzył podawaną przez Kopiszkę piłkę i było już 2:0. Dwie minuty później efektownym golem popisał się Mariusz Sztuba, lecz i tym razem sędzia odgwizdał spalonego. Ale co się odwlecze... Po rzucie rożnym Roberta Sztuby piłkę głową skierował do siatki Edek Wiczyński, a dwie minuty później indywidualną akcją popisał się Daniel Kozłowski i było już 4:0.
W 75 minucie bramkarz Hubertusa skapitulował po dobitce Krzysztofa Bołdysza, ale to było wszystko na co było tego dnia stać lechitów. Wynik ustalił Robert Sztuba, który popisał się w tym meczu kilkoma efektownymi zagraniami. Okazji dla Hubertusa było jeszcze kilka. Należy podkreślić dobrą grę zespołową gospodarzy, którzy zdominowali niezłych przecież piłkarzy z Czaplinka. Najważniejsze, że mecz toczył się w sportowej atmosferze. relacjďż˝ dodaďż˝: goleador |
|