Prolongata nadziei na awans
Przykro jest pisać o jednostronnym meczu, w którym główną rolę zarezerwował dla siebie arbiter. Swymi decyzjami denerwował on niepotrzebnie zespół przyjezdnych, choć akurat piłkarze Błękitnych wykazali się sportową postawą i grali fair.
Przewaga Hubertusa ani przez chwilę nie podlegała dyskusji, choć przyjechał on osłabiony brakiem dwóch kontuzjowanych w Szczecinku napastników, a Kuba Rząsa grał na własne życzenie. W tej sytuacji trener Bartosz Winiarski wystawił w ataku Daniela Kozłowskiego i Tomka Kopiszkę. Dziełem tej pary był pierwszy gol w 17 minucie, kiedy Daniel przedarł się przez obrońców i zagrał w pole karne rywali, a Tomek tylko dopełnił formalności. Trzy minuty później zdobył swego drugiego gola po podaniu Romka Sztuby. Pan Nawodziński minutę potem pokazał Romkowi żółtą kartkę, która wykluczyła go z następnego meczu (pierwszą już w 13 minucie zobaczył Rysiek Wiczyński) i mecz stał się nerwowy. Kiedy Romek Sztuba zamienił w 34 minucie na bramkę podanie Przemka Kundy, wydawało się, że wszystko jest już w tym meczu jasne i piłkarze Błękitnych pogodzili się z porażką. Tymczasem w 39 minucie arbiter dopatrzył się faulu Roberta Rosika i podyktował rzut karny czym jeszcze bardziej podgrzał atmosferę. Po tym golu gospodarze zaczęli grac nieco żwawiej, a goście ostrożniej obawiając się kolejnych decyzji arbitra. Nie wytrzymał na ławce rezerwowych Krzysiek Szcześniak i za komentowanie sędziowskich poczynań także ujrzał 'żółtko'. W 57 minucie doszło do fatalnego zderzenia w powietrzu głowami Ryśka Wiczyńskiego i Przemka Kundy, a ten pierwszy spadł tak nieszczęśliwie na ziemię, że skręcił lewą stopę. Na domiar złego w 62 minucie arbiter dokończył swe polowanie na Romka Sztubę pokazując mu drugą żółtą kartkę za wznowienie gry bez gwizdka i obie drużyny kończyły mecz w '10-tkę'. W 66 minucie Jarek Paduch wykorzystał podanie Mariusza Sztuby rozwiewając nadzieje gospodarzy, jeśli jeszcze je mieli, na korzystny wynik. Piątego gola stracili po niefortunnej interwencji obrońcy, który dośrodkowaną przez Krzyśka Szcześniaka piłkę skierował do własnej bramki. Ostatni gol był dziełem Emila Krzyżanowskiego, który egzekwował z trzydziestu paru metrów rzut wolny. Reasumując mecz Hubertus mógł wygrać jeszcze wyżej (chociażby sam na sam z bramkarzem Mariusza Sztuby, czy przestrzelona przez Tomka Kopiszkę piłka z 5 metrów), Błękitni wydają się słabsi niż jesienią, pech powiększył szpital w Hubertusie, a sędzia dodatkowo osłabił go przed kolejnym meczem. Białoborzanie pokazali jednak charakter i błędów popełnionych w meczu z Wielimiem raczej już nie powtórzą. relacjďż˝ dodaďż˝: goleador |
|