»z newsa« Chemik w formie
Siatkarki polickiego Chemika obiecująco weszły w nowy rok. Dziś wieczorem podopieczne Mariusza Bujka po pięknej walce wygrały z faworyzowanym zespołem Budowlanych Toruń aż 3:0.
To było ważne zwycięstwo, nie tylko ze względu na sytuację w ligowej tabeli: Chciałem wygrać z kimś z górnej części tabeli, aby udowodnić moim dziewczynom, że mogą wygrywać nie tylko z juniorkami, ale także solidnymi drużynami, takimi jak Budowlani - powiedział po meczu szkoleniowiec PSPS. Chemik rozegrał świetne spotkanie, rywalki za to słabsze. Torunianki nerwowo poczynały sobie na parkiecie w każdym secie, co musiało wpłynąć na wynik potyczki: Pomogła nam atmosfera po drugiej stronie siatki, częste kłótnie z sędziami. To przyspożyło nam trochę punktów. Jakby zachowywały spokój, miałyby większą szansę na zwycięstwo - potwierdził Mariusz Bujek. W zespole gospodyń nie było słabych punktów. Bardzo dobrze zagrała dziś środkowa Ewa Kwiatkowska, na siatce Magdalena Soter, a w ataku skutecznie Justyna Raczyńska i Katarzyna Bury. Niespodziewanie już w pierwszym secie siatkarki obydwu ekip rozgrzały kibiców do czerwoności, a roztrzygnięcie tej partii chyba zadecydowało o losach całego meczu. Już na samym początku formą błysnęła Ewa Kwiatkowską dwoma świetnymi zagrywkami, po których gospodynie wyszły na prowadzenie. Kilkupunktowa przewaga Chemika utrzymywała się do momentu przebudzenia rywalek, które do tej pory miały problemy z aktywnym blokiem policzanek. W końcu do pracy wzięła się między innymi Sandra Cabańska i świetnym atakiem z lewego skrzydła doprowadziła do remisu 5:5. Od tego momentu gra toczyła się punkt za punkt. To co prezentowały policzanki mogło się kibicom podobać, chociaż w drugiej części partii ich rywalki kilkakrotnie niebezpiecznie wyszły na większe jak jednopunktowe prowadzenie. Działo się tak w momentach słabszej dyspozycji w przyjęciu. Na szczęście dla wiernych fanów Chemika, gospodynie były dziś skuteczne w ataku, a piłki co najmniej poprawnie rozrzucała Katarzyna Ciesielska. Najgoręcej zrobiło się w samej końcówce. Od stanu 20:20 szalę zwycięstwa na swoją korzyść ze zmiennym szczęściem przechylały zawodniczki jednej i drugiej drużyny. Znakomite zagrania, mocne ataki ze środka i obejścia przeplatały się z prostymi błędami po obu stronach siatki. Wahania nastrojów kibiców trwały jeszcze długo. Wydawało się, że zwycięstwo w secie zapewni Ewa Kwiatkowska, która najpierw efektownie wygrała walkę nad taśmą, by po chwili przy stanie 34:33 udać się w pole zagrywki, a właśnie w tym elemencie gry środkowa z reguły bryluje. Tak było i w tym meczu, ale niestety dla gospodyń nie w najbardziej oczekiwanym momencie. Zawodniczka uderzyła piłkę mocno, ale w taśmę. Sytuacja do tego stopnia zadziwiła, że rozbawiła kibiców i samą zainteresowaną. W sukurs Chemikowi przyszły jednak przyjezdne, które również z zagrywki uderzyły w daleki aut na 35:34. Decydujący okazał się pojedynczy blok wysokiej Magdaleny Soter. PSPS wygrał pierwszą odsłonę spotkania zasłużenie, bo po pięknej walce. Słowa uznania rywalkom oddał jednak po meczu Mariusz Bujek, który bez ogródek stwierdził: W pierwszym secie to Budowlani byli zespołem solidniejszym. Początek drugiego seta niepokoił, kiedy policzanki przegrywały już 1:4. Taka przewaga gości była jednak dość złudna, bowiem drużyny popełniały niemal w każdej akcji kuriozalne błędy. To z kolei podpowiadało, że zdarzyć może się dokładnie wszystko. Niewielkie prowadzenie siatkarki z Torunia utrzymywało się długo. Chemik doścignął gości dopiero przy stanie 16:16. Czekać warto jednak było, bowiem od tego momentu PSPS uwierzył, że może wygrać spotkanie za trzy punkty. Świetna gra w bloku i ataku Chemika doprowadziła do zwycięstwa 25:20. Kolejna partia przypominała w swym przebiegu poprzednią, chociaż końcówka była już znacznie ciekawsza, a przede wszystkim bardziej widowiskowa. Ważnych dla losów seta, a również spotkania, momentów było sporo. Jednym z nich była druga już w meczu żółta kartka dla zespołu Budowlanych. To spowodowało oczywiście odjęcie oczka gościom, a przyznanie go Chemikowi, dzięki czemu zrobiło się po 17. Przy stanie 21:22 oglądaliśmy zdecydowanie najdłuższą wymianę. Piłka o blok policzanek obijała się co najmniej pięciokrotnie, aż w końcu opadła na pole siatkarek z Torunia. Zażarta walka trwała do samego końca. Przy stanie 24:24 Monika Bryczkowska, która kilka minut wcześniej pojawiła się na parkiecie, powędrowała na zagrywkę. Ze swojego zadania wywiązała się znakomicie. Dwukrotnie bowiem uderzyła bardzo mocno, uniemożliwiając gościom dokładne przyjęcie. Chemik wygrał 26:24. Po spotkaniu zdenerwowania nie kryła trener zespołu gości, która bez ogródek komentowała, jej zdaniem, naganną postawę arbitrów. W meczu nie sędzia powinien odgrywać pierwszoplanową rolę - grzmiała Ewa Openchowska. W czasie spotkania istotnie było kilka momentów, kiedy sędziowie podejmowali kontrowersyjne decyzje, jednak chyba nie wtedy, kiedy decydowali się na pokazanie żółtych kartek kapitan zespołu - Maji Soji za kłótnie z arbitrem. własne relacjďż˝ dodaďż˝: flora |