Sobotni mecz z Wybrzeżem Biesiekierz miał pokazać czy wysoka pozycja Płomienia w tabeli to efekt jego dobrej gry, czy jedynie korzystny układ spotkań ze słabeuszami rozgrywek, który drużyna z Jeżyczek, jako tako potrafiła wykorzystać. Wynik 7:1 dla gospodarzy tego spotkania praktycznie rozwiewa wszystkie wątpliwości...


Rozgrywany w ciężkich warunkach atmosferycznych (bardzo parno) mecz, rozpoczął się od ataków Płomienia. Już w 5 min. z dystansu strzelał Wojciech Bartkowiak, a jego uderzenie z wielkim trudem bramkarz Wybrzeża sparował na rzut rożny. Jak się miało niedługo okazać były to przysłowiowe "dobre złego początki". Pierwsza składna akcja gospodarzy z 10 min. gry daje im bramkę otwierającą wynik spotkania. Z prawej strony na przedpole bramki Płomienia dośrodkowuje Dawid Tesfamichael, a tam kompletnie nieobstawiony Grzegorz Duda z 18 metra precyzyjnie uderza przy lewym słupku gości. 7 min. później w niegroźnej sytuacji, śliską piłkę pod butem przepuszcza kapitan przyjezdnych, Marcin Kołodziej. W wyniku tego kiksu, sam na sam z Radosławem Grzebieniem znajduje się Piotr Kasprowicz i w takich banalnych okolicznościach Płomień traci drugą bramkę.



Później gra się wyrównała, nic godnego uwagi się nie wydarzyło. Ze strony Płomienia strzałów z dystansu próbowali środkowi pomocnicy, Andrzej Śmiech i Sławomir Miękus, ale uderzenia te było bardzo anemiczne i miejscowy bramkarz nie miał problemów z ich wyłapaniem. W 37 min. kontaktowego gola zdobyli goście. Rzut rożny wykonywał Sł. Miękus, a piłkę do siatki strzałem głową skierował Mariusz Jacewicz. Radość z tej bramki trwała zaledwie 3 min. Po kolejnym fatalnym błędzie defensywy z Jeżyczek znowu sam przed bramkarzem znalazł się P. Kasprowicz. Jego strzał jakoś udało się R. Grzebieniowi obronić, ale przy dobitce Mateusza Gorgola nie miał już szans.



Druga część aż do 67 min. była bardzo wyrównana, nawet z lekką przewagą gości. W tym czasie egzekwowali oni dwa rzuty wolne, a raz groźnie głową strzelał Michał Kopal. Z tej krótkotrwałej przewagi nic nie wynikało, bo strzały były albo anemiczne, albo niecelne. Aż w końcu nadeszła 67 min. gry, kiedy to sędzia podyktował dla Wybrzeża rzut karny z przysłowiowego "kapelusza". Jak się miało później okazać podyktował również takiego karnego dla gości, ale tym zajmiemy się później. "Jedenastkę" dla gospodarzy wykonywał D. Tesfamichael i choć jego intencję wyczuł bramkarz Płomienia, to piłka po rękach i odbiciu się od słupka znalazła jednak drogę do siatki. Po tym karnym Płomień przestał grać, a jak już grał to bardzo brutalnie. Jedynie na karb słabiutkiego arbitra, goście mogą zapisać to, że kończyli mecz w komplecie i otrzymali jedynie 3 żółte kartoniki. 120 sek. później gospodarze zdobyli najpiękniejszą bramkę meczu. Nie było to zbyt trudne, bo Płomień pozwalał im na bardzo dużo. Po raz kolejny piłka trafiła do niepilnowanego G. Dudy, a ten strzałem z pierwszej piłki z woleja, tuż zza "szesnastki" nie dał najmniejszych szans bezradnie interweniującemu golkiperowi drużyny przyjezdnej. W 83 min. szansę na zmniejszenie rozmiarów porażki dostał M. Kołodziej (piszę "dostał", bo karnego widział tylko sędzia Getler). Nie był to najszczęśliwszy występ stopera Płomienia, bo zazwyczaj pewnie wykonuje "11". Tym razem jego strzał wybronił bramkarz Wybrzeża i to już chyba całkowicie zdołowało przyjezdnych, bo w przeciągu kolejnych 2 min. dali sobie wbić jeszcze kolejne dwie bramki. W obu przypadkach wyróżnił się D. Tesfamichael. Za pierwszy razem wyłożył idealną piłkę M. Gorgolowi, który bez jakiegokolwiek krycia z 6 metra strzela swoją drugą bramkę w meczu. Za drugim po odpuszczeniu pojedynku biegowego przez obrońców, Dawid znajduje się sam na sam z bramkarzem i mijając go na pełnej szybkości, strzela 7 bramkę dla gospodarzy i tym samym upokarza przyjezdnych pokazując im wymownie ich miejsce w szyku.



Wygrała drużyna zdecydowanie lepsza. Wybiegana, poukładana taktycznie i piłkarsko znajdująca się dużo wyżej niż goście tego pojedynku. Przekonywującym zwycięstwem pokazała, że będzie się liczyć w walce o promocję do wyższej ligi. Płomień z kolei zaprezentował się katastrofalnie. To co wystarczało w A-klasie oraz w meczach ze słabeuszami "okręgówkowymi", w meczu z dużo lepszą ekipą z Biesiekierza, przyniosło im wstyd i zasłużone upokorzenie. Już w środę mecz pucharowy z Gryfem Polanów. Pokaże on czy Płomień ma charakter i czy jest w stanie podnieść się po takim ciosie. Oby...