IV liga: Gwardia - Ina 1:0 (0:0)
Doskonałe podanie w tempo Romana Grodzickiego i dynamiczne wejście w pole karne Marcina Ignaszewskiego przesądziło o wygranej gwardzistów.
Po porażce w meczu z Drawą i remisie w Wałczu z Orłem koszalinianie wreszcie zwyciężyli. Styl w jakim osiągnęli swój sukces jest daleki od oczekiwanego. - Gracie w piłkę, czy w siuśki - wołali do gwardzistów koszalińscy kibice. Większość naszego zespołu z pewnością w piłkę nie grała. Okazało się po raz kolejny, że w spotkaniu z przeciętnym czwartoligowcem dwójkowa akcja doświadczonych zawodników może rozstrzygnąć losy meczu. Pierwsza część meczu była senna. Piłkarze Gwardii tak jak przyzwyczaili nas do tego w tym sezonie rozgrywali swoje akcje do szesnastego metra przed bramką rywali, po czym oddawali przeciwnikowi piłkę. Piotr Rast, trener Iny, widząc nieporadność koszalinian zdecydował się na bardziej ofensywną grę. W 21. minucie Michalski uderzył z wolnego pod poprzeczkę, a Mamrot z najwyższym trudem obronił ten strzał. Po przerwie ożywiły się gwardyjskie trybuny. Gospodarze mocniej nacisnęli, a rywal także myślał o wygranej. Pierwszą dogodną do objęcia prowadzenia sytuację Gwardia stworzyła już w 48. minucie. Wówczas to do prostopadłego dalekiego podania doszedł Rafał Waldziński. Napastnik Gwardii nie zdecydował się na kontynuowanie szybkiej akcji i wdał się w niepotrzebny drybling. W efekcie stracił piłkę. W 62. minucie koszalinianie powinni prowadzić 1:0. Grodzicki wrzucił miękko piłkę Ignaszewskiemu, który indywidualną akcją przedarł się środkiem pola karnego i mając przed sobą już tylko Pakula nie zdołał opanować za mocno wypuszczonej piłki. Ina skontrowała, a ten atak gospodarze przerwali na dwudziestym metrze faulem. Z wolnego dośrodkował Paszkowski, a Michalski głową uprzedził Mamrota i goście umieścili piłkę w bramce. Na szczęście dla koszalinian asystent uniósł swoją chorągiewkę do góry i bramka nie została uznana. W 79. minucie Gwardia przeprowadziła rozstrzygającą akcję. Grodzicki podał do Ignaszewskiego, który tym razem swoje zamiary wykonał perfekcyjnie i koszalinianie cieszyli się ze zdobycia bramki. Ina jeszcze mocniej przycisnęła. Na murawie pojawił się nawet jej grający trener. Gwardyjska defensywa kierowana przez Mamrota nie dała się jednak zaskoczyć. Za tę walkę Dariusz Szperlak zapłacić musiał żółtą kartką (powstrzymał wybiegającego z kontry zawodnika) i kolejny mecz obejrzy już z ławki. - Przed meczem powiedziałem, że jeśli nie wygramy, to ja rezygnuję - powiedział Mirosław Świrko, trener gwardzistów. - Mamy personalnie tak mocny zespół, że pomimo braku kilku zawodników powinniśmy z zespołami takimi jak Ina radzić sobie gładko - dodał Świrko. źródło gk24.pl relacjďż˝ dodaďż˝: kowalbewuo |
|