"Pierwsze koty za płoty" - wicelider w Gryficach
W sobotnie popołudnie piłkarze gryfickiej Sparty pokonali na własnym boisku drużynę Mieszka Mieszkowice i awansowali na pozycję wicelidera tabeli V ligi. Zgromadzeni na Stadionie im. Karola Kucharskiego kibice oglądali dwie różne od siebie połowy meczu. W pierwszej odsłonie brakowało składnych akcji, oglądaliśmy typową walkę o każdy metr boiska. W 8 minucie strzał Mariusza Remplewicza z rzutu wolnego obronił Adam Andrzejewski, zaś w 20 minucie po centrze Mariusza Dąbrowskiego uderzenia przewrotką próbował Adrian Bogdaniec, lecz nieskutecznie. W 25 minucie Mieszko wyszło na prowadzenie - długie podanie otrzymał niepilnowany Piotr Con i w sytuacji sam na sam przelobował Arkadiusza Skolmowskiego (Krystian Burczy nie mógł brać udziału w spotkaniu). Pięć minut później centymetrów zabrakło Przemysławowi Dąbrowskiemu by doprowadzić do remisu - po strzale z woleja futbolówka przeszła obok słupka. W 38 minucie goście mogli podwyższyć, jednak po dośrodkowaniu z rzutu rożnego niecelnie głową strzelał Marcin Mazurek. Jeszcze w 40 minucie z rzutu wolnego szczęścia próbował Marek Bembel, ale jego strzał z 30 metrów obronił Andrzejewski. W drugiej odsłonie czarno-niebiescy zagrali lepiej. Już w 48 minucie po strzale głową Pawła Bogacza piłkę na rzut rożny sparował bramkarz gości. Minute później kąśliwie z 20 metrów strzelał Adam Zięba, lecz niecelnie. Po godzinie gry niecelnie głową uderzał Przemysław Dąbrowski. 60 sekund później Mariusz Remplewicz zdecydował się na strzał z 17 metrów, a odbita od słupka futbolówka wpadła do siatki obok starającego się interweniować Andrzejewskiego. Dziewięć minut później Sparta wyszła na prowadzenie - po dośrodkowaniu Mariusza Remplewicza piłka spadła na 12 metr pod nogi Wylocińskiego, który mądrze wycofał ją na 17 metr do nadbiegającego Karczewskiego, po którego silnym strzale futbolówka trafiła w poprzeczkę, ale skutecznie dobił ją Przemysław Dąbrowski i było 2:1. W 83 minucie za faul na Przemysławie Dąbrowskim czerwoną kartkę zobaczył Marcin Mazurek i przyjezdni mecz kończyli w osłabieniu. Jeszcze na dwie minuty przed końcem Andrzej Paruch odebrał piłkę bramkarzowi gości, jednak będąc tyłem do bramki przestrzelił. Po meczu chyba wszyscy fanatycy Sparty mogli odetchnąć z ulgą, gdyż o zwycięstwo wcale łatwo nie było. Ale jak to się mówi: 'pierwsze koty za płoty'. relacjďż˝ dodaďż˝: Fryzjer10 |
|