Rusinek ratuje punkt
Niezbyt udaną inaugurację drugoligowych rozgrywek na własnym stadionie zanotowali piłkarze Kotwicy Kołobrzeg. Nie udało się zdobyć kompletu punktów, kołobrzeżanie tylko zremisowali z Chemikiem Police 2:2. Punkt uratował Krzysztof Rusinek, który dwie minuty przed końcem strzałem głową pokonał Marcina Gumowskiego.
Mecz zaczął się od ataków gospodarzy, którzy jednak w kilku sytuacjach nie trafiali w światło bramki. Najgroźniejszą okazję miał w 7. minucie Krzysztof Rusinek, jednak po dośrodkowaniu Władysława Sawczuka minimalnie spudłował. Pierwszy strzał w światło bramki oddał w 21. minucie Michał Pietroń, jednak jego uderzenie z rzutu wolnego bez problemu złapał Gumowski. Za drugim razem pomocnik Kotwicy miał już więcej szczęścia. W 29. minucie po rzucie wolnym znakomicie znalazł się w polu karnym i gospodarze objęli prowadzenie. Radość kibiców nie trwała jednak zbyt długo. W 36. minucie fatalny w skutkach błąd popełnił Daniel Małkowski. Piłkę w polu karnym odebrał mu Marek Sajewicz, następnie podał wzdłuż linii bramkowej do wbiegającego Arkadiusza Jarymowicza, a ten mimo asysty dwóch środkowych obrońców spokojnie umieścił piłkę w siatce. Gdy wydawało się, że do przerwy wynik się nie zmieni w doliczonym czasie gry najwyżej w polu karnym wyskoczył Marcin Miśta i Chemik mógł się cieszyć z prowadzenia. Po zmianie stron Kotwica próbowała odrobić straty, jednak jej ataki były nieskuteczne. Bliżej szczęścia byli za to goście. W 64. minucie z dystansu uderzał Michał Szałek, jednak niecelnie, z kolei strzał Sajewicza Mateusz Struś wybił na słupek. Pod koniec spotkania na boisku panowała jednak już tylko Kotwica. Kibice wyrównania doczekali się w 88. minucie. Do dośrodkowanej piłki najwyżej wyskoczył Krzysztof Rusinek i pokonał Marcina Gumowskiego. Niewiele brakowało a policzanie wyjechaliby z Kołobrzegu na tarczy. Tuż po wyrównującym trafieniu w pole karne Chemika wpadł z piłką rozpędzony Kamil Stankiewicz, ale jego strzał był niecelny. Chwilę później jeszcze lepszą okazję miał Oleksandr Żdanow. Znakomicie uderzył z trzynastu metrów i choć większość kibiców widziała piłkę w bramce to jednak bramkarz gości znanym tylko sobie sposobem odbił ją na rzut rożny. W wojewódzkich derby zanotowano więc podział punktów, który z przebiegu gry był chyba wynikiem najbardziej sprawiedliwym. Teraz podopiecznym Tomasza Arteniuka pozostaje czekać na następne spotkanie, które Kotwica rozegra już w najbliższą środę w Wągrowcu. Tomasz Arteniuk (trener Kotwicy): No cóż, inna bajka, inna piosenka... To już nie jest III liga, to jest II liga. Moi zawodnicy wykazali się fantastyczną nonszalancją dając przeciwnikowi możliwość odbicia się. Po strzelonej bramce gra się kleiła, mieliśmy sytuacje i w zupełnie dziwnej sytuacji, gdy Mały (Daniel Małkowski - red.) ma piłkę przy nodze zamiast wybić ją na rzut rożny pozwala ją sobie odebrać. Zawodnik kręci nim jak bączkiem i zdobywają bramkę. Ostatnia minuta pierwszej połowy, rzut rożny, brak agresji moich zawodników, brak pobudzenia, brak zastanowienia i znowu pada bramka. Wystarczy powiedzieć, że Mateusz Struś przez cały mecz interweniował raz, w drugiej połowie, gdy wibił piłkę, która poszła na słupek. Z przebiegu meczu przede wszystkim jestem zadowolony z tego, że zespół pokazał charakter i wrócił. Fantastyczna interwencja Gumowskiego uchroniła Police przed utratą kompletu punktów. To jest druga liga i trzeba się cieszyć z tego pierwszego punktu. W związku z tymi kuriozalnymi przygotowaniami mieliśmy mało czasu i zespół będzie się cały czas zgrywał, ale ja wierzę, że ten zespół ma potencjał. źródło:www.gazetakołobrzeg.pl relacjďż˝ dodaďż˝: denis |
|