Przegrać dwie bitwy z trzech a wygrać wojnę. To jest sztuka
SPR Pogoń Szczecin zagra w wielkim finale Pucharu Polski! Granatowo-bordowe przegrały mecz w Elblągu z tamtejszym Kram Startem 24:28, ale dzięki przewadze z pierwszego spotkania to ekipa z Grodu Gryfa może już bukować bilety do Kalisza. Ljljiana Marković zaryzykowała. Jej zespół starał się kraść czas, jak tylko mógł. Grał wolno, ale unikał nadmiernej liczby błędów własnych. Taktyka okazała się być strzałem w 10. Przez długi czas tablica świetlna wskazywała na remis. Miejscowe w końcu odskoczyły, ale nie odjechały, jak przed trzema dniami w spotkaniu ligowym. Jest upragniony awans!
Tym razem spotkanie wyraźnie różniło się od tego sprzed trzech dni. Przede wszystkim ze względu na skuteczność obu ekip. I Pogoń, i Start nie miały problemów ze znalezieniem sobie pozycji rzutowej. Różnica polegała na tym, że szczecinianki trafiały przeważnie z okolic szóstego-siódmego metra, a rywalki z nieco dalszej odległości. Po 9 minutach było 4:5, co kazało sądzić, że granatowo-bordowe pamiętają o wyniku pierwszego meczu i nie zamierzają pozwolić gospodyniom na szybki odjazd.
Taktyką zespołu Ljljiany Marković było wolne rozgrywanie akcji. Pozwalało to do minimum niwelować błędy własne. Inna sprawa, że czas działał po prostu na naszą korzyść. Pierwsze skrzypce grała Sylwia Lisewska. Pierwsza bombardierka Superligi nie bała się wziąć na siebie odpowiedzialności. Nie miała także problemów ze skierowaniem piłki do siatki przy rzutach karnych. Nadzieja była w tym, że całego spotkania z taką skutecznością nie będzie w stanie wytrzymać. Do przerwy traciliśmy dwie bramki (13:11), czyli dokładnie tyle, co w niedzielnym meczu o punkty. Ważne było otwarcie drugiej części zawodów. Kiedy elblążanki odskoczyły na trzy trafienia (16:13), istotne było zachowanie nerwów na wodzy. Trzeba bowiem dodać, że liczył się wynik dwumeczu, a ten wciąż był dla Pogoni korzystny. Nasze panie często atakowały środkiem i szukały dograń do kołowej. Szczęśliwie Patrycja Noga, kiedy tylko otrzymywała podanie i nie była przytrzymywana, umieszczała piłkę między słupkami. Gorzej miała się sprawa z Moniky Bancilon. Tutaj Sołomija Szywerska zbyt często stawała na wysokości zadania. Emocje rosły z każdą chwilą. W 46. minucie zrobiło się już 20:16. W tamtym momencie należało rozpatrywać już każdy możliwy scenariusz. Także ten odnoszący się do bramek rzuconych przez szczecinianki. Trafienie przynajmniej 22 pozwalało zwiększyć bezpieczeństwo. W takiej bowiem sytuacji ewentualny wynik 28:22 wciąż dawał awans do finału właśnie Pogoni. Start musiał podkręcać tempo. Elblążanki utrzymywały przewagę, ale wciąż zbyt niską. Na 6 minut przed końcem karę dwóch minut otrzymała Valentina Blażević. Los szybko się odwrócił. Parkiet 'z dwójką' opuściła Lisewska, a następnie Aleksandra Jędrzejczyk. Finał był coraz bliżej. Na półtorej minuty przed końcem tablica świetlna wskazała stan 27:23. Oznaczało to, że gospodynie muszą trafić aż trzykrotnie, aby przegonić Pogoń. Nic z tego nie wyszło. Jedziemy do Kalisza!
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne/pogonbaltica.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|