Błękitni lepsi od głównego pretendenta do awansu
Kto zawitał w sobotnie słoneczne popołudnie na stadion Błękitnych Stargard, nie powinien czuć się zawiedziony. Gospodarze rozegrali naprawdę niezłe zawody. Niewiele się działo tylko przez pierwsze 20-25 minut, kiedy to obie ekipy bardziej się badały niż planowały zadać jakiś cios. Sporo emocji towarzyszyło spotkaniu między 27. a 36. minutą rywalizacji. O tym jednak w relacji poniżej.
GKS Bełchatów przyjechał do Stargardu po najmniejszy wymiar kary. Takie można było odnieść wrażenie. Mało strzałów na bramkę, częste straty piłki. Tak wyglądała ich gra przez pierwsze 25 minut zawodów. Goście mogli się cieszyć, że już w 27. minucie nie przegrywali 0:1. Patryk Burzyński ustawił piłkę do rzutu wolnego. Wrzucił ją w pole karne, ta spadła pod nogi Patryka Skóreckiego. Piłkarz ten uderzył jednak wysoko nad bramką.
Tamta sytuacja zapowiadała bramkę. Tak też się stało. Miejscowi aktywni byli głównie na lewym skrzydle. Pierwsze trafienie padło jednak z drugiej strony boiska. Wszystko zaczęło się jednak trochę wcześniej. Wybiegającego sam na sam Mateusza Węsierskiego dostrzegł jego kolega, a ten po długim rogu nie dał szans Pawłowi Lenarcikowi do obrony. W 33. minucie powinno być 2:0. Idealnie znalazł się przed bramkarzem Grzegorz Szymusik. Uderzył głową, ale bramkarz gości wybił piłkę nogami. Do przerwy zostało 1:0. Na pochwały zasłużył choćby Wojciech Fadecki. Zawodnik ten imponował szybkością, odbiorami piłki. Po zmianie stron groźną akcję miał GKS. Akcję rozprowadził najmniejszy na boisku Marcin Garuch. Szczęśliwie futbolówkę wybił jednak Szymusik. W 55. minucie trybuny w Stargardzie oszalały po raz drugi. W zamieszaniu podbramkowym głową w stronę bramki uderzał Tomasz Pustelnik. Ta zatrzymała się na poprzeczce. Do piłki dopadł jednak Szymusik i tym razem golkiper musiał skapitulować. Gospodarze spokojni o wynik oddali nieco inicjatywę rywalom. Ci jednak nie potrafili za wiele zdziałać. Tym bardziej, że znakomicie między słupkami spisywał się Marek Ufnal. W 75. minucie mocno ucierpiał po jednej ze swoich interwencji. Zmiana nie była jednak potrzebna. Im bliżej końca zawodów, tym większe nerwy towarzyszyły trenerowi Krzysztofowi Kapuścińskiemu. Na 11 minut przed końcowym gwizdkiem w piekielnym zamieszaniu pod bramką Patryk Janasik wcisnął piłkę do siatki Błękitnych. Nerwy sięgnęły zenitu. Choć arbiter techniczny doliczył jeszcze 6 minut, GKS nie wypracował sobie sytuacji na remis. Pierwsze punkty zostały w Stargardzie. GKS po raz trzeci nie potrafił pokonać Błękitnych na ich terenie. Po spotkaniu przeprowadziliśmy rozmowę z trenerem Kapuścińskim oraz strzelcem pierwszej bramki, Węsierskim. Pierwsza publikacja jeszcze sobotę, druga następnego dnia. Zapraszamy do lektury i komentowania.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|