Korzystnym wynikiem zakończyło się spotkanie zamykające zmagania pań w przedostatniej kolejce rozgrywek o mistrzostwo Polski pomiędzy Pogonią Baltica a Ruchem Chorzów. Gospodynie były zdecydowanymi faworytkami starcia. Na parkiecie bardzo długo nie było tego widać. Rywal umiejętnie wykorzystywał swoje szanse i utrzymywał korzystny wynik. Po spotkaniu Martyna Kozłowska przyznała, że na przebieg meczu wpłynęła dyspozycja dnia i zmęczenie meczami pucharowymi.

Do gry szczecinianek w pierwszej połowie można było mieć sporo zastrzeżeń. Nie wyglądała ona bowiem tak, jak można było tego oczekiwać przed spotkaniem. W drużynie panowało przesłanie, że będzie to trudne spotkanie. Wydarzenia boiskowe utwierdziły stawianą wcześniej tezę. Owszem Pogoń wyszła na prowadzenie 4:1, ale później było trochę gorzej. Pierwsze skrzypce wśród chorzowianek rozgrywała Lidia Żakowska. Kwestią czasu było to, kiedy trener Struzik zdecyduje się na wyłączenie jej z gry. Tak się nie stało przez 45 minut rywalizacji. Efekt: 13:12 do przerwy.

Po zmianie stron gospodynie chciały narzucić swój styl gry, ale pierwsze 10 minut nie przyniosło oczekiwanych zmian. Przyjezdne mądrze kontrowały, ale potrafiły zbliżyć się tylko na bramkę. Kluczowa okazała się być zmiana na lewym skrzydle. W miejsce Patrycji Królikowskiej zagrała Katarzyna Sabała i zakończyła mecz z imponującym bilansem 6 bramek. Drugim istotnym aspektem okazała się być gra z obrotową Kamilą Szczeciną. Ta kończyła niemalże każdą akcję trafieniem. Gwoździem do trumny było indywidualne pilnowanie liderki Ruchu, tj. Żakowskiej. Pogoń osiągnęła przewagę 5 bramek - 29:24 i potem spokojnie kontrolowała wynik.

Kolejne dwa punkty spowodowały, że Pogoń wciąż liczy się w walce o mistrza pierwszej rundy. Aby tak się stało punkty w ostatniej kolejce musi stracić Start Elbląg. Pogoń bowiem ograła mistrza Polski - MKS Selgros Lublin i dzięki temu może przezimować na pozycji liderek.

źródło: własne